20.10 – 30.11 Gdańsk, Sopot
VI Międzynarodowy Festiwal Fotografii TRANSFOTOGRAFIA to kolejna okazja do spotkań i twórczych dyskusji popularyzujących sztukę fotografii. Ośmiu autorów, osiem różnych opowieści, dla których motywem przewodnim stała się w tym roku Północ i szerokie spektrum tematów jej pochodnych. …
20.10 – 30.11 Gdańsk, Sopot
VI Międzynarodowy Festiwal Fotografii TRANSFOTOGRAFIA to kolejna okazja do spotkań i twórczych dyskusji popularyzujących sztukę fotografii. Ośmiu autorów, osiem różnych opowieści, dla których motywem przewodnim stała się w tym roku Północ i szerokie spektrum tematów jej pochodnych.
Podczas festiwalu zaprezentowane zostaną cykle fotografii Herve Dorval, Antoine Bruy, Kpoon Dubus, Marie-Josee Roy, Michała Szlagi, Claire Schneider, Julien Legrand i Vincent Mayes. W swoich pracach podejmują tematy społeczne, kulturowe, przyrodnicze, historyczne oraz dziedzictwa narodowego. Krytyczne spostrzeżenia twórców z Polski, Francji, Belgii, Kanady oraz Stanów Zjednoczonych podkreślają podobne przemiany zachodzące w społeczeństwach często tak od siebie geograficznie odległych. Ich prace charakteryzują się prostą kompozycją i minimalistycznym podejściem do koloru. Twórcy, których fotografie będziemy mieć okazję zobaczyć starają się uchwycić to co ulotne i przemijające, w poetycki i niepokojący sposób. Wielu artystów imponuje konsekwencją swoich działań jak w przypadku Michała Szlagi, który w swojej serii Fotografa romans ze stocznią uwiecznia bezpowrotnie niszczejącą Stocznię Gdańską.
PATRONAT/MATRONAT MEDIALNY:
TVP KULTURA, Gazeta Wyborcza, kwartalnik Fotografia, Magazyn FOTO, Fotopolis, Plfoto.com, Magazyn Prestiż, Trojmiasto.pl, InYourPocket, Max Magazine, snapme.pl
Program VI Międzynarodowego Festiwalu Fotografii:
Galeria Pionova – 20.10 – 30.11
Wernisaż czwartek 20.10 godz.19:00
Otwarcie festiwalu:
Hervé Dorval: Zmiany Krajobrazu /Les mutations du paysage
Antoine Bruy: W nieużyciu / En friche
Galeria Zpap 21.10 - 20.11.2011
Wernisaż piątek 21.10 godz. 19 :00
Kpoon Dubus: Kiedy zapadła noc / Where did the night fall
Marie-Josée Roy: Migracje wewnętrzne / Migrations intérieures
Galeria PiTiPa 22.10 - 20.11.2011
Wernisaż sobota 22.10 godz. 20:00
Michał Szlaga: Fotografa romans ze stocznią / Une histoire photographique des
chantiers navals
Stocznia Gdańska 23.10 - 20.11.2011
Wernisaż niedziela 23.10 godz. 17:00
Claire Schneider: Między obszarami / Territoire entre-deux
Julien Legrand: Nadzwyczajna zwyczajność / Extraordinaire banalité
Zatoka Sztuki (Sopot) 25.10 - 30.11.2011
Wernisaż wtorek 25.10 godz. 20h
Vincent Mayes / Heterotopia
Galeria Pionova – 20.10 – 30.11
Hervé Dorval: Zmiany Krajobrazu /Les mutations du paysage
Architektura jest obrazem i dziedzictwem społeczeństwa, kultury, cywilizacji.
Jest śladem przeszłości, mniej lub bardziej odległej, której stan zachowany, zniszczenia, czy nawet celowe zniknięcie, pozwala na określenie poziomu zainteresowania współczesnych, pokoleniem przodków jak i tych, którzy nadejdą.
Moje fotografie unaoczniają spuściznę skazaną na zapomnienie i zniszczenie. Są też sposobem zrekonstruowania zniekształconych miejsc w ich pierwotnym kontekście, zniekształconych zbyt nowoczesną restauracją lub wyjałowionych w celach utylitarnych czy turystycznych.
Czerń i biel daje obrazom ponadczasowy charakter, zwłaszcza, że staram się pozbawić moje obrazy ludzkiej obecności, obecności pojazdów, tablic ogłoszeniowych czy reklam. Pozbawiając widza punktów odniesienia, które określają jego codzienność, zapraszam go do przekroczenia granicy bardziej zmysłowego wymiaru, do wyobrażenia sobie historii miejsc, budynków, do wyczucia ducha wszystkich tych, którzy w przeszłości je budowali, zamieszkiwali, lub używali.
W przeciwieństwie do nurtu konceptualnego, moje fotografie są bardziej emocjonalne i zmysłowe niż intelektualne. Wynikają z przypadkowego spotkania ze światłem, atmosferą, oscylują pomiędzy iluzją a rzeczywistością.
Jestem bardzo związany z regionem Nord-Pas-de-Calais, miejscem, z którego pochodzę, w nim znajduję szczególne upodobanie.
Antoine Bruy: W nieużyciu / En friche
Naznaczony dwoma wojnami światowymi region Nord-Pas-de-Calais znajduje się w północnej Francji. Składa się z dwóch departamentów, Nord i Pas-de-Calais rozciągających się na powierzchni 12 414km2, ponad 4 miliony mieszkańców czynią z niego drugi, najbardziej zaludniony region po Île-de-France. Od połowy XX wieku była to kolebka intensywnego rozwoju przemysłowego opartego na rolnictwie i rybołówstwie. Rozwój przemysłu ciężkiego (metalurgia, karbochemia, przemysł włókienniczy) pozostawił wielkie szkody w środowisku, następstwa ekonomiczne i socjalne. W latach dziewięćdziesiątych ponad połowa nieużytków poprzemysłowych znajdowała się w Nord-Pas-de-Calais.
W takim właśnie kontekście rozpocząłem dokumentację fotograficzną zagłębia górniczego, gdzie złoże węglowe przebiega przez dwa departamenty i ciągnie się poza granicę francusko-belgijską. Węgiel został odkryty w departamencie Nord w XVIII wieku, a półtora wieku później w Pas-de-Calais. Odkrycie to wstrząsnęło regionem, powstały tu liczne firmy górnicze, rozwój przemysłu i towarzysząca mu urbanizacją nieuchronnie związane były z falami emigracji. Wydobycie węgla trwało do lat osiemdziesiątych, w międzyczasie, w latach sześćdziesiątych, nastąpiło znaczne zwolnienie produkcji. W 1990, dokładnie 21 grudnia, ostatni raz wydobyto węgiel. Na przestrzeni trzech wieków wybudowano 852 szyby górnicze, 326 hałd urozmaiciło krajobraz, wykopano 100 000 kilometrów chodników, wydobyto 2,4 miliardy ton węgla.
Zainspirowany fotografami, takimi jak Stephen Shore, Joel Sternfeld czy Alec Soth, przemierzałem miasta Pas-de-Calais, żeby spotkać ich mieszkańców i odnaleźć ślady, które pozostały po złotym wieku. Hałdy, wieże szybowe i dzielnice górnicze (zamieszkiwane do dnia dzisiejszego) są najlepszymi ich przykładami. Za cel obrałem sobie obserwację powolnych i trudnych przemian, które rozpoczęły się około 30 lat temu i wynikających z nich zmian krajobrazu.
W mojej pracy zależy mi na pogłębieniu różnych aspektów tego samego tematu oraz przedstawienie ich w jak najbardziej spójny sposób.
Galeria Zpap 21.10 - 20.11.2011
Kpoon Dubus: Kiedy zapadła noc / Where did the night fall
Seria ta mówi o błądzeniu, wrażeniach, wydarzeniach spektakularnie wyciszonych, momentach pofragmentowanych, doprowadzających do rozpaczy.
Jeździłem autobusem, metrem, samochodem, żeby fotografować, po prostu.
Dużo chodziłem, dużo..
Bez celu, bez wytyczonej trasy.
Robić zdjęcia.
Znaleźć to, co projektujemy.
Znaleźć to, co jesteśmy w stanie zobaczyć.
Fotografować, żeby wymknąć się własnemu umysłowi.
Postawić niepokojące pytania o rzeczywistość
Fotografować, cały czas, prawie do przesady.
Interesuje mnie okrutny splendor tego, co jest.
Przeżywam rzeczy, fotografuję je, nie wiem, co to dla mnie znaczy.
Tak rzadko zbliżamy się do tego, co odczuwamy.
Wolę przywoływać odczucia, niż chwytać fakty.
Bardziej zacieram, niż objaśniam.
„Nic nie jest z góry określone, wszystko zdane jest na łaskę tego, co wybierze oko, by rozpoznać i wypowiedzieć. Ważne jest zdać sprawozdanie z tego, co widziałem, nie z tego, co należało zobaczyć.”
Seria Where Did The Night Fall jest wynikiem pracy, która rozpoczęła się w 2007 roku. Przyciągnięty liryzmem miast północnej Francji, szczególnie tego, w którym żyję, Lille, spędziłem dużo czasu na przemierzaniu ulic, które mnie inspirowały, pozwalały na znalezienie niezbędnego materiału do zrealizowania tej pracy. Dwanaście przedstawionych tu fotografii jest częścią większej całości. Wraz z tymi obrazami akt fotografowania staje się pragnieniem kontemplacji, nie dokumentacją czy zabiegiem wyjaśniającym.
Marie-Josée Roy: Migracje wewnętrzne / Migrations intérieures
Osiągniecie wieku emerytalnego w słabiej zaludnionych regionach Quebecu wiąże się z przymusem migracji do wielkich miast. Przypadek ten dotyczy wielu starszych osób, czasem naszych bliskich, zamieszkujących niewielkie miejscowości, jak Îsle Verte, Pohénégamook et St-Eleuth?re w regionie Bas-Saint-Laurent. Chcąc jak najdłużej żyć niezależnie osoby te coraz częściej znajdują odpowiednie warunki w Rivi?re-du-Loup, gdzie opieka zdrowotna i niezbędne usługi są łatwo dostępne.
Usytuowane 200 km na wschód od Québecu, miasto Rivi?re-du-Loup potrafiło wykorzystać tę sytuację i obecnie dynamicznie się rozwija. Liczne miejsca pobytu starszych osób oferują tej rosnącej grupie społecznej funkcjonalne mieszkania, oraz wyjście z izolacji, czyli kontynuację życia społecznego. Dlatego, od około dziesięciu lat, siedemnastotysięczne miasto przeżywa nagły wzrost populacji.
Decyzja o przeprowadzce o dziesiątki kilometrów nie jest łatwa w późnym wieku. Spędziwszy całe życie w jednym miejscu ci starsi mężczyźni i kobiety zmuszeni są do pozostawienia części własnej historii, aby gdzie indziej stać się „obcymi” których pojęcie przynależności jest stale kwestionowane. W wieku 70, a nawet 80 lat proces przywłaszczania terytorium staje się coraz trudniejszy. Nie jest łatwo zaakceptować fakt, że to, co się zbudowało należy teraz do przeszłości, że zgromadzone dobra muszą zostać rozproszone, a aseptyczne ściany nowego domu są prawdopodobnie ostatnim pocieszeniem.
Rozmiar tego migracyjnego zjawiska nie jest bez znaczenia. Powstaje pytanie o los wielu, aktualnie opustoszałych, obszarów wiejskich. Przy zredukowanej populacji, zmniejszonych możliwościach znalezienia pracy, odnowa demograficzna tego terenu stanowi nowy, społeczny cel.
Byli rolnicy, kierowcy, rzeźnicy, nauczycielki, osoby wybrane do projektu Migracje wewnętrzne pozwalając sfotografować się w swoich domostwach, zgodzili się tym samym na pewne odsłonięcie i podzielenie się swoją osobistą historią. Pozbawiona narracji i nostalgii gra obrazów sugeruje świat równocześnie poetycki i dwuznaczny. Charakter portretów, powstałych w wyniku spotkań z nieznajomymi w ich prywatnej przestrzeni, podkreślony jest obecnością w ich salonach starych fotografii z rodzinnych stron.
Jest to próba rozwinięcia intymnego języka fotograficznego opartego na wspólnych przeżyciach.
Galeria PiTiPa 22.10 - 20.11.2011
Michał Szlaga: Fotografa romans ze stocznią / Une histoire photographique des
chantiers Navass
W mniemaniu każdego Polaka Stocznia Gdańska to coś znacznie więcej niż ogromny zakład przemysłowy, którego czasy świetności już dawno minęły. Stocznia bowiem to legenda, miejsce – symbol, idea jakże z jednej strony intrygująca, z drugiej jednak dla wielu już dość oklepana i przebrzmiała, przeradzająca się w coraz bardziej pusty i nic nieznaczący slogan. Skąd zatem bierze się ten fenomen swoistego przyciągania magnetycznego, odczuwalnego przez zwykłych ludzi, a inspirującego od lat czołowych polskich artystów? Myśląc o Stoczni nie popełnimy wielkiego błędu, porównując ją do organizmu. Szkielet ciała tworzy stoczniowa architektura, technologie, maszyny, krwiobieg to ludzie z nią związani, duszę zaś stanowi idea wolności i solidarności nieodłącznie kojarzona z tym miejscem. Może to być także jeden z kluczy do odczytania twórczości Michała Szlagi. Główne wątki serii jego zdjęć „stoczniowych” odnoszą się bowiem do miejsca, ludzi i idei.
Nie na darmo Szlaga uważany jest powszechnie za głównego dokumentalistę zmian zachodzących na Stoczni. Miejsce to niegdyś pełne było energii związanej z intensywną produkcją, wytężoną pracą setek ludzi, którzy podczas dziennych i nocnych zmian napędzali siłą swoich mięśni wielką machinę przemysłową, a w czasie przełomu politycznego, stanowili punkt zapalny zmian politycznych, prowadzących do upadku komunizmu w Polsce, a potem w Europie. Obecnie po okresie upadku, przyspieszonej prywatyzacji, a następnie stagnacji koniunkturalnej związanej z kryzysem światowym, tereny postoczniowe przekształcane są powoli i jakby nieśmiało w nową dzielnicę Gdańska, siedzibę bogatych korporacji, ekskluzywnych apartamentowców, zatłoczonych centrów handlowych i głośnych miejsc rozrywki. Niemymi świadkami tych przemian są ponure pozostałości po 19-wiecznych halach produkcyjnych, zardzewiałe stalowe żurawie, prawie opustoszałe doki, na straży których pozostali ci najwytrwalsi. Bo to właśnie zwykli, skromni robotnicy, a wśród nich laureat pokojowej nagrody Nobla w 1983 roku – Lech Wałęsa, byli inicjatorami i wykonawcami bezkrwawej rewolucji antykomunistycznej, która odmieniła na stałe oblicze Środkowej i Wschodniej Europy. O nich opowiada Michał Szlaga w swoich pracach, w których malarz-piaskarz, czy elektryk stoczniowy urastają do rangi swoistej alegorii ciężkiej pracy fizycznej, przemian społeczno-politycznych, czy po prostu przyziemnego oblicza człowieczeństwa, ukrytego pod pokrywą brudu i roboczych ubrań. To właśnie ci robotnicy, specjalnie upozowani, dzierżący atrybuty swojej pracy w ręku, niejednokrotnie przywołują na myśl znany obraz „Wolności wiodącej lud na barykady” Eugene Delacroix.
Znany i ceniony architekt Daniel Libeskind twierdzi, że architektura podobnie „jak wielka literatura, poezja czy muzyka, może opowiedzieć niejedną historię”, ponieważ „wbrew pozorom budowle nie należą do świata przedmiotów martwych. Żyją, oddychają, są jak ludzie. Mają oblicza zewnętrzne i wnętrza.” Szlaga – artysta z niezwykłą wrażliwością wyczuwa specyfikę tożsamości tego wyjątkowego miejsca, unikając jednak zbędnego sentymentalizmu i niebezpiecznego patosu. Szlaga – dokumentalista zaś, tworzy fotografie będące, jak chce Susan Sontag, „środkiem uczynienia „rzeczywistymi” (lub „bardziej rzeczywistymi”) tych spraw, które uprzywilejowani i po prostu bezpieczni widzowie mogliby woleć zignorować.”
Za kilka lat, gdy na miejscu niegdysiejszej carycy stoczni powstanie Młode Miasto – nowa, prężna dzielnica biznesu i rozrywki, z krajobrazu znikną na stałe wielkie dumne dźwigi, a o idei ruchu Solidarności i wywalczonej strajkami robotniczymi wolności, będą już tylko opowiadały nowoczesne ekspozycje Europejskiego Centrum Solidarności, fotografie Michała Szlagi wypełnią lukę, zastąpią tych niemych świadków wielkiej historii, która w toku naturalnego upływu czasu będzie stawała się coraz bardziej zamazana i odległa dla kolejnych pokoleń Polaków.
Marta Wróblewska
Stocznia Gdańska 23.10 - 20.11.2011
Claire Schneider: Między obszarami / Territoire entre-deux
Niewidzialna granica przebiega przez Belgię z zachodu na wschód i z północy na południe. Granica językowa jest jedną ze szczególnych cech, które nadają temu krajowi urok. Niemniej jednak zamieszki ostatnich miesięcy są z tą kwestią nierozerwalnie powiązane.
Przez 3 lata przemierzałam te niewidzialne granice w poszukiwaniu obrazów. Moją wędrówkę i jej kolejne etapy wyznaczały dziesiątki miast leżących wzdłuż tej granicy. Omijając centra, wybierałam przedmieścia realizując setki zdjęć.
Pola chmielowe na stacjach benzynowych, podmiejskie strefy handlowe, bez względu na fotografowaną przestrzeń, moja intencja pozostała ta sama: oswoić nowe miejsca, aby lepiej je zrozumieć.
Moją nieustanną obsesją jest moment zrobienia zdjęcia, jest to odkrywanie miejsc i emocji, które wpływają na zapis obrazu.
Dobrowolnie rezygnuję z obecności osób w fotografowanym ujęciu, koncentrując się na przestrzeni i kompozycji kadru.
Wykonane przeze mnie kolorowe fotografie wydają się być bliższe rzeczywistości. Ukazują nie tylko stan danych miejsc, ale również podkreślają bogactwo kulturowe i zmiany zachodzące w krajobrazie.
Julien Legrand: Nadzwyczajna zwyczajność / Extraordinaire banalité
Od wielu lat większość wolnego czasu spędzam nie rozstając się z aparatem fotograficznym, spacerując po mieście, obserwując ludzi.
Interesuje mnie wieczna improwizacja życia codziennego, często bardziej poetycka, niż mogłoby się wydawać. Lubię wprowadzać pewną ambiwalencję do moich zdjęć, dzięki temu widz nie otrzymuje gotowych odpowiedzi.
Zawsze pociągał mnie czarno-biały obraz.
Lubię jego czystość i ponadczasowość.
Zatoka Sztuki (Sopot) 25.10 - 30.11.2011
Vincent Mayes / Heterotopia
„Nie żyjemy w białej, neutralnej przestrzeni. Nie żyjemy, nie kochamy, nie umieramy w prostokącie kartki papieru. Żyjemy, kochamy, umieramy w pociętej, pokratkowanej, pstrokatej przestrzeni z jasnymi i ciemnymi strefami, z różnicami poziomów, zagłębieniami, garbami, z obszarami twardymi, czy przeciwnie kruchymi, porowatymi, uległymi.” Michel Foucault, Les Hétérotopies, 1967
Poniedziałek
Wczoraj odczuwałem bardzo głęboki niepokój – rodzaj wiwisekcji ciała palącego się w świetle zamkniętego pokoju. Z trudem przeglądałem meandry labiryntów ubrań i innych przedmiotów, którymi usłana jest podłoga w moim mieszkaniu. Czasami zatrzymywałem się przed lustrem. Patrząc na siebie widziałem obraz kogoś innego. Oszałamiający wir, który wciąga do samego dna. Ostatnia konwulsja – odruch przetrwania – przed osiągnięciem stanu skamienienia. Jestem pijany, upity formami, które tańczą przed moimi oczami, jak marniejące z upływem czasu posągi. Jestem więźniem tego kwadratu, tego innego, który jęczy, gdy próbuję się dostrzec, zamkniętego w kamiennym ogrodzie, którego geometryczna organizacja konfrontuje mnie z nieporządkiem mojej biologicznej egzystencji.
Osaczony. Przemierzam swoje miejsce urodzenia. Jest już druga w nocy. Jest mi zimno. Jestem zagubiony nawet w otoczeniu tak oswojonych punktów odniesienia. Sztuczny świat, zaraźliwe życie, ludzie, tańczący i pijący w tak obsceniczny sposób. Wystawy sklepów i zamknięte domy w Belgii, hotele na godziny w których praktykuje się nielegalne życie seksualne, te miejsca i ulice przemierzane przez mężczyzn, którzy stali się kobietami, potem samotność i utracone złudzenia. To jakby wziąć udział w komedii, której znamy treść, ale nie rozumiemy znaczenia. Jest czwarta nad ranem, moje poszukiwanie tutaj się zakończy. Nie znalazłem tu nic innego oprócz samego siebie. Prawdziwe życie jest niewątpliwie gdzie indziej. Tracę złudzenie bym mógł się odnaleźć w społeczeństwie, które do mnie nie należy. Zabić czas, stworzyć przestrzeń. Uciec od kolorów i pozorów życia. Będąc tutaj, nie wiem co zrobić ze swoim ciałem. Tam, również nie wiem. Ciało boli, wywraca się, upada. Nigdy nie jest na swoim miejscu. ( Przydałoby się, żebym wymyślił życie, które należy do mnie. Fotografowanie, pisanie. Zielony ból samotności. Wolny. To jest jak przejście przez pustynię w poszukiwaniu koloru marzeń. Spaceruję po cmentarzach. Skamieniała egzystencja, w której wyłaniają się kontury małej, zamierzonej śmierci. Rośnie trawa, zielona w niepokojącym huku miasta. )
Dążę do stworzenia mojej własnej, heterotopijnej przestrzeni, określającej granice terytorium, w którym skonfrontuję się z moimi złudzeniami i koszmarami. Ale zdarza się, że fotografowanie nie jest już możliwe. Aparat staje się moim wrogiem, nieznośny jego ciężar na moim ramieniu przymusza mnie do życia w rzeczywistości, której znieść nie mogę.