Trudno kogoś winić – globalizacja, to słowo wytrych, robi swoje. Premiery aparatów odbywają się niemal codziennie, niepostrzeżenie i bez fajerwerków. Po prostu wchodzi do sprzedaży nowy model, wypycha z półek starsze. Jeśli już mamy do czynienia z autentyczną nowością, to zwykle jej premiera jest wtedy, gdy pasuje to marketingowcom, a nie na targach fotograficznych. Miało to miejsce także w tym roku – o powstaniu nowego standardu Mikro Cztery Trzecie wiadomo było od miesiąca. Jednak premiera nowego aparatu Panasonic – Lumix G1 odbyła się na dwa dni przed otwarciem targów.
Dla widzów, skrzętnie policzonych na bramkach wejściowych najciekawsze niewątpliwie były te stoiska, na których można było dotknąć aparatu, podpiąć własny do obiektywu i zrobić nim fotografie na profesjonalnych planach zdjęciowych.
Inna atrakcją były sesje fotograficzne prowadzone przez znanych fotografów – te zrozumiałe przede wszystkim dla widzów niemieckojęzycznych, choć język fotografii jest uniwersalny.