Czułość standardowa – ISO 100
Powszechnie wiadomo, że najwyższą jakość zdjęć uzyskuje się przy najniższej czułości matrycy. A więc, kiedy tylko pozwala na to jasność sceny i pożądane parametry ekspozycji, dobieramy ISO 100. Olympus E-520, podobnie jak inne lustrzanki tej klasy, daje wtedy najczystsze kolory, których jednolite powierzchnie są idealnie gładkie. Gdy tylko oświetlenie jest wystarczająco dobre do ich prawidłowego naświetlenia, na powierzchniach tych nie znajdziemy żadnych niejednorodności (szumów) – nawet na monitorowych powiększeniach maksymalnego formatu plików (100%). Obraz jest wspaniale klarowny i bogaty w szczegóły.
Na zdjęciach wykonywanych wieczorem i nocą (długie czasy ekspozycji) Olympus E-520 daje głęboką, niemal jednolitą czerń – na przykład nieba. Nie widać w niej gorących pikseli (kolorowych punktów) nawet przy ekspozycjach rzędu kilku sekund. Świadczy to o naprawdę dobrej jakości matrycy amatorskiego aparatu. Przy ekspozycjach kilkunastosekundowych pojawia się kilka takich pikseli, ale w dziecinnie prosty sposób można je usunąć przy pomocy funkcji Redukcji Szumów.
Także kolorystykę zdjęć nocnych, eksponowanych przy sztucznych źródłach światła, można łatwo zneutralizować posługując się trybem balansu bieli według wzorca (białej lub szarej powierzchni). Na szczególną uwagę w Olympusie E-520 zasługuje szeroki zakres ręcznego doboru temperatury barwowej w Kelvinach – w dół aż do 2000?K. Takiej wartości nie osiąga wiele lustrzanek profesjonalnych! A ona pozwala na przykład skuteczniej korygować nie tylko żółte światło żarówek, ale nawet świec.
Wysoka czułość – ISO 1600
Wszyscy dobrze wiemy, że wysokich czułości używa się w słabym oświetleniu. Ale nawet wtedy wielu fotografujących traktuje je jako absolutne zło konieczne i już prędzej niż z nich korzystać woli używać statywu. Pokutuje mit marnej jakości zdjęć przy wysokich wartościach ISO. A to – w przypadku Olympusa E-520, i wielu innych współczesnych lustrzanek – nie zawsze jest prawda. „Nie zawsze”, bo dopóki zdjęć nie poddajemy – w programie graficznym, czy w samym aparacie (funkcje Gradacja Auto, czy Kompensacja Cieni) – agresywnej cyfrowej zmianie tonalności (to znaczy mocnemu rozjaśnianiu obrazu), szumy widać dopiero na naprawdę dużych powiększeniach! Na odbitkach popularnych formatów 10 x 15 cm, czy 13 x 18 cm, na zdjęciach wykonanych Olympusem E-520 przy maksymalnej czułości ISO 1600, szumów – w obrazie nie poddawanym wspomnianej edycji cyfrowej – po prostu nie ma! Zdjęcia są praktycznie tak samo „czyste”, jak wykonane przy najniższej czułości ISO 100.
Tak więc na popularnych formatach zdjęć – nie modyfikowanych pod względem jasności – szumów nie zobaczymy, a obrazki naświetlane przy ISO 1600 będą wyglądać elegancko. Posiadają wtedy bardzo ładne, nasycone kolory i dobry kontrast obrazu. Minimalne różnice można wychwycić dopiero, gdy wykonane przy skrajnych wartościach ISO fotki porównamy obok siebie. Jak się w nie dobrze wpatrzymy będzie widać, że te naświetlane przy najwyższej czułości mają nieco bledsze kolory i minimalnie niższy kontrast. Jednak przy przeważającej większości zdjęć nie stanowi to najmniejszego problemu, a minimalnie osłabione parametry, gdy tylko zachodzi taka potrzeba, można przecież indywidualnie „podkręcić” omówionymi wcześniej funkcjami zmian nasycenia kolorów, kontrastu, czy ostrości.
Szumy
Szumy na zdjęciach rejestrowanych Olympusem E-520 przy wysokich wartościach ISO z reguły widać dopiero na dużych powiększeniach. Z plików tej 10-megapikselowej lustrzanki bez żadnych problemów wykonamy zdjęcia formatu 20 x 30 cm, a po odpowiedniej edycji w programie graficznym – nawet formatów znacznie większych. Dopiero na tak dużych zdjęciach, oglądanych z niewielkich odległości, widać ziarnistą strukturę, czyli szumy. Barwne powierzchnie nie są już tak gładkie, jednorodne, jak przy najniższej czułości. Jasne powierzchnie usiane są ciemnymi grudkami, a powierzchnie ciemne – jasnymi. Jasne kolory ulegają więc przybrudzeniu, a czerń – traci swą głębię. Jednak, jakby nie było, szumy na dużych formatach zdjęć są wyraźne przy stosunkowo małych odległościach obserwacji, z których zazwyczaj nie ogląda się takich „obrazków”. Przy większych odległościach są one znacznie mniej dokuczliwe.