piątek, 01 listopad 2024

Spis treści

Obsługa, ergonomia

Oba zoomy 70-300 mm wyglądają niemal identycznie i mają bardzo podobną budowę wewnętrzną, nie dziwi więc, że ich obsługa wygląda tak samo. Dość szeroki pierścień zooma położony jest na tyle blisko bagnetu, że palce trafiają na niego dobrze tylko wtedy, gdy pod aparatem mamy zamontowany uchwyt do zdjęć w pionie albo gdy fotografujemy jakimś wysokim Nikonem, w rodzaju D3X. W innych sytuacjach dość trudno jest ułożyć rękę tak, by podpierała lustrzankę i jednocześnie mogła szybko obracać pierścień w całym zakresie jego ruchu wynoszącym ok. 90o. Pierścień ten ma spory opór statyczny, stąd nie jest łatwo dokonać drobnej korekty kąta widzenia. Jednak przy większych zmianach opór jest już nieduży i równy w całym zakresie ogniskowych. Nie zabezpiecza on jednak przed wysuwaniem się przedniego członu zooma, gdy aparat nosimy na ramieniu, skierowany obiektywem w dół.

Zakres ogniskowych 50-150 mm świetnie sprawdza się przy fotografowaniu meczów piłki nożnej rozgrywanych na boiskach o rozmiarach półligowych i „ćwierćligowych”. W lustrzankach niepełnoklatkowych zoom 70-200 mm nie w pełni wykorzystuje najdłuższe ogniskowe, a do akcji na bliższej połowie i w polu karnym 70 mm widzi zbyt wąsko i trzeba wspierać się drugim aparatem z krótszym obiektywem. Podobnie rzecz się ma z piłką halową, ale tam przy gorszym oświetleniu nawet f/2,8 wymaga korzystania z czułości powyżej ISO 1600.

Pierścień ustawiania ostrości umieszczono z przodu obiektywu i jest on dość szeroki, choć część moletowana już niekoniecznie. To jednak w praktyce wcale nie przeszkadza. Przy ręcznym ogniskowaniu obraca się on lekko, z wyczuwalnym, lecz „płaskim” oporem, niezbyt równym przy bardzo powolnym ruchu. Zakres obrotu to prawie 1/2 obwodu obiektywu, z tym, że ponad połowa tego ruchu przypada na przedział makro (0,95-1,5 m), który można włączyć jedynie dla ogniskowej dłuższej niż 200 mm. Przy fotografowaniu na „normalne” odległości nie ma więc problemów ze sprawnym ręcznym ostrzeniem. Automatyczne ustawianie ostrości realizowane jest przez wbudowany silnik, niestety nieultradźwiękowy. Jednak denerwującego hałasu w postaci gwizdu możemy się spodziewać jedynie przy dużych zmianach położenia płaszczyzny ostrości, co w praktyce ma miejsce najczęściej wtedy, gdy autofokus pogubi się. Niestety, przy niedużej jasności tych zoomów nie jest to sytuacja rzadka. Przy małych i średnich zmianach odległości słyszymy tylko warkot, który nie zmniejsza komfortu fotografowania.